Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

różne szczegóły z przeszłości, demaskowali się wzajemnie, psuli sobie i targali „piękne wspomnienia“, ale ostatecznie, zatruwszy sobie zupę, jedli ją, razem dalej, to znaczy: pogodzili się jakoś, bo on był „szlachetnym“, a ona miała „dobre serce“. Coraz bardziej zbliżali się do tego typowego w małżeństwach stanu, któryby można nazwać segregacyą interesów: osobno sercowe, osobno umysłowe, osobno płciowe itd., jak w pewnych płynach, które, zmieszane razem w jednem naczyniu i wstrząśnięte, po pewnym czasie układają się przecież w osobne warstwy. Jakkolwiek więc na pozór wszystko się „odstało“, Strumieński za mało już miał wiary w swój stosunek do Oli, uważał go za rodzaj koniecznego złego, które lepiej, że było takie niż inne, za wymierzone zwyczajnym cyrklem przeciętne szczęście, które mu dał pan los, poznawszy, że dając mu Angelikę pomylił się w miarze. Tak istniały obok siebie dwie tragikomedye, nie rozumiejące się wzajemnie.
Dalej muszę znowu poruszyć wpływ literatury i tzw. prądów umysłowych w sztuce na Strumieńskiego. Konjunktura literacka była teraz taka, że tzw. dekadentyzm, secesya, po okresie walk, w których je odsądzono od czci i wiary, zdobyły pewne prawo obywatelstwa i, jak niektórzy znawcy mówili, uklasyczniły się. Zmiana ta dokonała się stosunkowo dość prędko. Nowym aspirantom sztuki wskazywano już nawet weteranów dopiero co uklasycznionego prądu jako wzory do naśladowania, jako tych, którzy już właśnie „dopełnili miary tego, co w sztuce dozwolone“. Więc biedacy nowi nie mieli nic innego do roboty, jak wołać z Aleksandrem Wielkim: „Mój ojciec podbił świat cały, a mnie nic nie zostawił!“ To działo się przy „głównych ołtarzach“ sztuki i literatury, jednakże dla publiczności naszej owi wete-