Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

układa w rzetelnych i rozumnych pamiętnikach lub autobiografiach, może być dla autora ważną wskazówką, z której należy skorzystać. Otóż i ja często podchwytuję ten ton pamiętnikowy, bo on mi daje pewną gwarancyę prawdy, bo on mi daje największy zapach prawdy; wydaje mi się, że ta forma jak magnes przyciągnie najlepszą treść, i dlatego już w wyobraźni urabiam fakta po największej części w perspektywie przeszłości.
Wymieniłem już różne przyczyny, przeważnie zawody, które spowodowały w życiu Strumieńskiego powrotną falę, recydywę ku Angelice. Skrystalizowały się zaś one wskutek zasłabnięcia Strumieńskiego. Zdarzyło się bowiem raz, że Strumieński skaleczył się w nogę, przechodząc w nocy obok taczek postawionych na ziemi. Rana była dość silna, a ponieważ znajdowała się niemal w tem samem miejscu, co dawne rany, zadane przez podejrzanego psa, więc Strumieński obawiał się niebezpiecznych komplikacyi. Było to, jak sam wiedział, hipochondryczne urojenie, ale nie mógł mu się oprzeć. Rana zaogniła się tak, że była obawa amputacyi, lecz wreszcie uleczył ją pewien zdolny chirurg. W tym okresie, gdy Strumieński był przykuty do łóżka, jego myśli dość często odwiedzały krainę śmierci. Zastanawiał się nad marnościami świata, nad fałszami swojej na pozór szczęśliwej doli, nad swem blizkiem kalectwem.
Mały Pawełek stał się jedyną istotą, do której się teraz Strumieński naprawdę przywiązywał; na nim zatrzymywały się myśli chorego, a potem rozbiegały się w dal, przepływały w mgły i stapiały się z niewidzialnymi — cieniami. Widok wyrastającego Pawełka wywoływał, niby farbę dopełniającą, niezapomniany obraz Angeliki. Takto ta sama rana wróciła go Angelice, która przed kilku laty od niej go odcięła. Nie było w tem je-