Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czątkowemu wahaniu się nadać ex post piętno wyższej, lepszej, uświadomionej stałości. Do wszystkich takich motywów nie przyznałby się Strumieński, bo one wydawałyby mu się — jak powiedziałem — niższymi od tego poziomu, który chciał reprezentować. Mojem zdaniem jednak, takie „wstydliwe“ motywy są nieraz bardziej żywiołowymi niż te, które jako wybitnie żywiołowe (np. natura go uniosła) wyrobiły już sobie prawo obywatelstwa w literaturze i w myślach ludzkich.
Druga uwaga dotyczy podobnej sprawy, ale rozważanej z innego stanowiska. Garderobą duszy nazywam miejsce, w którem się kryją wpół świadome, wpół musowe myśli z dziedzin kompromitujących, zanim się przebiorą w szatę, w której mogą już pokazać się światu, — w tzw. płaszczyk. Np. ślepa niechęć Oli do Strumieńskiego, wywołana jego powodzeniem u Mossorowej (zazdrość?), przerzucona w uprawniony na pozór okolicznościami wyrzut: Naco mi mówisz o tym brudzie? poco ją spotwarzasz? — Wskutek fałszywych nauk etycznych, ludzie w sposób zabobonny prawie boją się przyznawać do myśli, zachcianek i podszeptów egoistycznych, którychby się właściwie wstydzić nie potrzebowali, ponieważ są to przeważnie myśli musowe, wynik niezależnego od nas mechanizmu, poddającego nam pewne gotowe już wyobrażenia i myśli. A chociaż religia mówi, że mimowolnemi myślami nikt nie grzeszy, ludzie nie lubią patrzeć śmiało w ten tajemny alembik, nie lubią odkrywać i wypowiadać tego, co się tam odbywa, lecz prześlizgują się ponad nim, — a tymczasem owa „zła“ myśl przerzuca, przemyca się, przybiera sobie do pomocy jakąś formę szlachetną i tak się przecież na świat wydostaje. Dlatego-to jest tylu złych ludzi, a prawie nikt do złego przyznać się nie chce, dlatego jest tyle ważnych