Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na innem miejscu zresztą już opowiedziałem, jakie oboje mieli poglądy na miłość fizyczną. Mimo to miłość ich można było nazwać systemem rozkoszy, który wprawdzie wciąż dopuszczał improwizacye: poezyi, „czułostkowości“, namiętności, ale miał swoją historyę doskonalenia i ustalania się, swoje szczyty i skrytki, a mógł być cały zapomniany, bo nikt go nie zapisywał, tylko nerwy i pamięć. Otóż ten „system“ przypominał się teraz Strumieńskiemu na każdym kroku; tyle miejsc i mebli opowiadało mu historyę i jego i odnośnych rozpamiętywań z dni żałoby w Wilczy. Więc już choćby dlatego, żeby się tym wspomnieniom opędzić, chciał podzielić się niemi z Olą.
Zrazu nie żądał wiele, gdyż jak powiedzieliśmy program jego tylko powoli i kawałkami występował mu w umyśle. Jest też w miłości dziedzina, która z natury rzeczy bywa u wszystkich jednakowa, bo tak czy owak dostarcza zawsze silnych podnieceń. Ale było wiele powiedzeń, które z Olą nie były powiedziane, pieszczot i uścisków — nie wymienionych, toków myśli i marzeń — wspólnie nie przemyślanych. I tak np. nie zdarzyło się, żeby kiedy ona jego z własnego popędu w rękę pocałowała, — aż raz sam to na niej wymógł, gdy nibyto żartem rzucił ją przed sobą na kolana i kazał powiedzieć, że uznaje się za jego niewolnicę. Zato lubowała się Ola w komedyi, w której te role były odwrócone — bo tak przecież wypadało, by ona była damą a on rycerzem, to odpowiadało szablonowi, który przejęła podczas swego wychowania. Nie znała też np. sztuki czy potrzeby wabienia go przez rozpuszczenie włosów — a miała ładne włosy —, nie zdarzyło się też, żeby ona jemu napraszała się ze swymi uściskami, wreszcie nie pozwalała widzieć — siebie samej, tłóma-