Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ani przed sobą, ani poza sobą, a promień oczu rzucony w otchłań wraca bez obrazu. Oczy dyrektora nawykłe zawsze coś obejmować, o coś uderzać, były jak martwe. Spytał Grimmera:
— Gdzież koniec?
— Koniec? co to jest? czy myślisz, że wszechświat jest czemś takiem, jak twój nos, który nie może się obejść bez końca? Wyjmij sobie to słowo z duszy i ciśnij je — tam...
— Nie mogę.
— Ha! ha! to radź sobie sam. Przecież i tu jesteś tak samo we wszechświecie, jak byłeś na ziemi. Czyliż ziemia nie przebiega tych sfer? Czyż to miejsce nie jest taką samą cząstką świata, jak twoja izdebka, w której ci było tak swojsko? Więc zostań tu, wszak tu twoja ojczyzna!
Chciał odlecieć sam, lecz dyrektor wstrzymał go za płaszcz i błagał ratunku. Wtedy Grimmer spojrzał nań i jego twarz wykrzywiła się całkiem od szyderskiego śmiechu, rozszerzała się coraz bardziej i potworniała. Cała postać stawała się