Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znakomity budowniczy, wznosząc wspaniały gmach, ustawia w odpowiednich miejscach posągi, które nie tylko zdobią, ale dźwigają i podpierają budowlę. Tak samo uczynił mistrz, wplatając tu i owdzie głęboką i powabną przypowieść czy porównanie, pamiętny, że w ten sposób nieraz ciemna rzecz staje się jasną i rozumiałą.
Nakoniec zespolił wszystko razem, nakrywając budowlę świetlistą jakoby kopułą.
— Przez przywiązywanie się, o pielgrzymie, powodujesz nowe byty, przez wyzbycie się swego przywiązania unikasz ponownego bytu.
Mąż, nie przywiązany do niczego, z radosną obojętnością odczuwa ową prawdę niewzruszoną, iż zostanie wyzwolony, że narodził się po raz ostatni i że niemasz dlań już drugiego bytu.
Mąż, który dojdzie aż tak daleko, posiada mądrość najwyższą, bowiem to jest właśnie, o pielgrzymie, najwyższą i najświętszą mądrością, gdy się wie, że znikło źródło cierpienia. Ten, komu mądrość owa dostanie się w udziale, posiada wolność istotną i nienaruszalną. Wszystko, co próżne i znikome, jest fałszem, o bracie, wszystko, co istotne i wieczne, jest prawdą, a to właśnie daje wygaśnięcie złudy.
Mąż podległy z natury urodzeniu, starości i śmierci, poznawszy zło płynące z owego prawa przyrodzonego, osiągnął bezpieczną schronę, kędy go nie dosięgnie urodzenie, starość, ni śmierć, mąż podległy chorobie, nikczemności i grzechowi, uzyskał przybytek czysty, święty i nieprzemijający.
W samym wyzwolonym leży zbawienie, ustaje w nim życie, kończy się czyn, świat przestał dlań istnieć na zawsze.