Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Czy nie dobrzeby było wypalić cygaro w kuchni, co?“ poddał pan Bob, wciąż kuszony przez wyżej wymienionego demona.
„Rzeczywiście, należałoby“, powiedział pan Pickwick. „Jak pan sądzi, panie Pott?“
Pan Pott ziewnął w odpowiedzi. Wszyscy więc czterej podróżni razem udali się ze szklankami w ręku do kuchni, na czele stąpał Sam Weller.
Nieznajomy wciąż czytał. Podniósł głowę i oniemiał. Pan Pott oniemiał również.
„Co się stało!“ szepnął pan Pickwick.
„Gad!“ zawołał pan Pott.
„Co za gad?“ odpowiedział pan Pickwick, oglądając się trwożnie, by nie nadeptać jeśli nie na węża, to przynajmniej na karalucha lub pająka.
„Ten gad!“ szepnął pan Pott, chwytając pana Pickwicka za ramię i pokazując mu oczyma nieznajomego. „Ten gad Slurk! Z „Niepodległości!“
„Może się cofniemy lepiej...“ szepnął pan Pickwick.
„Nigdy, panie!“ powiedział pan Pott, gotując się z gniewu jak prawdziwy garnek[1]. „Nigdy!“ Z temi słowy pan Pott zajął miejsce po przeciwnej stronie kominka i, wyciągnąwszy paczkę gazet, zaczął czytać, siedząc naprzeciw swego wroga.
Pan Pott, naturalnie, czytał „Niepodległość“, a pan Slurk, oczywiście, „Gazetę Eatanswillską“. Każdy z nich wyrażał swą pogardę dla elukubracji wroga głośnym śmiechem, i ironicznemi drwinami, co się wyrażało w słowach takich, jak: „bzdury!“ „podłość!“ „barbarja!“ „humbug!“ „bandytyzm!“ „błoto!“ „brudy!“ „ślina!“ „ciepła woda!“ i innych uwagach krytycznych tegoż pokroju.
Zarówno pan Ben Allen, jak pan Bob Sawyer śledzili owe oznaki nienawiści i gniewu z niekłamaną rozkoszą, którą wyrażali puszczaniem wielkich kłębów dymu z cygar. W chwili, gdy wyżej przytoczone argumenty osłabły, pan Bob Sawyer zwrócił się do pana Slurk z pytaniem:
„Czy mogę prosić o gazetę, gdy pan skończy?“
„W tej szmacie nie znajdzie pan nic, czem mógłby pan zaspokoić swoją ciekawość!“ powiedział pan Slurk, uśmiechając się satanicznie do pana Potta.

„Za chwilę będę służył panu tem tutaj“, powiedział pan Pott blady z gniewu i jąkając się z tego samego powodu. „Ha, ha, ha! Uśmieje się pan z zuchwalstwa tego draba!“

  1. Pot — garnek.