Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Czekaj, ukochany!“ zawołała młoda dama.
„Co się stało?“ pyta wuj już z kozła.
„Chciałam z tobą pomówić! Tylko jedno słowo! Jedno słowo, najdroższy!“
„Mam zejść?“ pyta wuj. Dama nie odpowiada, tylko się uśmiecha. Wuj w jednej chwili był już przy niej.
„Co się stało, kochanie?“ pyta wuj, zaglądając przez okno karety. Dama pochyliła się w tej samej chwili i wujek stwierdził, że jest jeszcze piękniejsza! Stał przy niej bliziutko panowie, więc musiał dokładnie widzieć!
„Co się stało, ukochana?“ pyta wujek.
„Nie będziesz nikogo kochał poza mną?“ pyta ona. „Nigdy się z nikim nie ożenisz?“ dodaje.
„Wujek przysiągł uroczyście, że się nigdy nie ożeni, a wtedy ona cofnęła główkę i zamknęła okno. Wskoczył na kozioł, rozstawił łokcie, wziął lejce, schwycił za bat, który leżał na dachu, i pomknął, poganiając cztery dzielne, długoogoniaste rumaki, z szybkością pięćdziesięciu mil angielskich na godzinę! A stary dyliżans za nim... Aż się kurzyło!
„Hałas za nimi wzmagał się. Im prędzej pędził stary dyliżans, tem prędzej pędziła pogoń. Hałas był piekielny, ale wszystko zagłuszał krzyk młodej damy: „Prędzej! prędzej!“
Mknęli obok ciemnych drzew, jak pióra gnane przez wiatr! Domy, bramy, kościoły, rozmaitego rodzaju inne przedmioty mijali z hałasem i turkotem. Ale pogoń zbliżała się coraz bardziej, a młoda dama coraz głośniej krzyczała: „Prędzej Prędzej!“ Tu mój wuj mocno uderzył butem — i przekonał się, że jest już świt, a on siedzi na starem kole edynburskiego dyliżansu, mokry i zziębnięty, i uderza nogami, żeby się rozegrzać! Zsiada i ogląda się za piękną damą! Niestety! Dyliżans nie miał ani drzwi, ani siedzenia... Stare pudło i tyle!
„Oczywiście wuj wiedział, że to jakaś tajemnicza historja, i że wszystko odbyło się tak, jak pamiętał. Zdębiał, przypomniawszy sobie przysięgę złożoną pięknej damie: z tego powodu odmówił kilku zamożnym gospodyniom i umarł kawalerem. Zawsze powtarzał: Co to za dziwna rzecz, że w taki prosty sposób (poprostu dlatego, że przelazł przez płot!) dowiedział się, że duchy karet, stangretów i pasażerów odbywają co noc takie cudaczne podróże! Dodawał przytem, że pewnie jest jedynym żyjącym człowiekiem, który brał udział w tych niesamowitych ekskursjach! Myślę, że miał słuszność, panowie! Przynajmniej ja nie słyszałem o żadnym innym!“
„Ciekaw jestem, co takie duchy karet pocztowych mogą