Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Nie mówmy o tem, droga pani“, odrzekł Sam; „ja tylko dopomagałem naturze, jak powiedział doktor matce pewnego chłopca, który umarł wskutek puszczenia krwi“.
„Mary, siadaj, moja kochana“, rzekł pan Pickwick, przerywając ten komplement. „No, a teraz powiedzcie mi, jak dawno pobraliście się?“
Arabella, zmieszana, spojrzała na swego pana i męża, ten zaś odpowiedział:
„Dopiero przed trzema dniami“.
„Dopiero przed trzema dniami! A cóżeś ty robił przez ostatnie trzy miesiące?“
„A tak!“ przerwał pan Perker. „Jak pan wytłumaczysz takie lenistwo? Widzi pan, że pan Pickwick tylko temu się dziwi, że się to nie stało prędzej“.
„Tak się składało“, odrzekł pan Winkle, spoglądając na rumieniącą się młodą kobietę, „że długo musiałem namawiać Bellę, by uciekła ze mną, a gdy już zdołałem namówić, przeszło znów wiele czasu, nim się nadarzyła sposobność po temu. Zresztą Mary musiała przedtem wypowiedzieć służbę na miesiąc z góry a nie mogliśmy obejść się bez jej pomocy“.
„Na honor!“ zawołał pan Pickwick, który znowu włożył okulary i kolejno spoglądał to na Arabellę, to na pana Winkle z wyrazem najwyższego zadowolenia i życzliwości, jaki tylko gorące serce i głęboka przyjazna sympatja mogą nadać ludzkiemu obliczu — „na honor! Postępowałeś bardzo systematycznie. A czy brat twój wie o tem, moja droga?“
„Ach, nie!“ odpowiedziała Arabella, blednąc. „Drogi panie Pickwick, tylko od pana, tylko z pańskich ust może się o tem dowiedzieć. Mój brat jest tak gwałtowny, tak uprzedzony... tak przychylny swemu przyjacielowi, Sawyerowi“, dodała, spuszczając oczy, „że okropnie obawiam się skutków...“
„Tak, tak“, dodał pan Perker z powagą. „Trzeba, byś się pan tem zajął, kochany panie. Dwaj młodzi ludzie uszanują pana, ale kogo innego nawet słuchać nie zechcą. Pan jeden może uprzedzić nieszczęście. To gorące głowy, gorące głowy!“
I mały adwokat zażył groźnie szczyptę tabaki, przybrawszy minę pełną zwątpienia i niepokoju.
„Ale, moje dziecko“, rzekł pan Pickwick do Arabelli, „zapominasz, że jestem uwięziony“.
„O, nie! Nie zapominam! Nigdy nie zapomniałam o tem! Nigdy nie przestawałam myśleć, jak wiele pan musi cierpieć w tem szkaradnem miejscu. Ale spodziewam się, iż dla naszego szczęścia uczyni pan to, czego nie chciał uczynić dla samego siebie. Jeżeli brat mój dowie się o wszystkiem z ust pana, pewna jestem, że się pogodzimy. To jedyny mój krew-