Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nigdyby nie należało zamykać żadnego mężczyzny, a tem bardziej kobiety, jeśli nie chce się popełniać barbarzyństwa. Otóż pytam pana, nie jako jego doradca prawny, ale jako szczery przyjaciel, czy pozwoli pan wymknąć się sposobności do zrobienia tyle dobrego, dla tego tylko nędznego względu, że sto pięćdziesiąt funtów sterlingów przejdzie do kieszeni dwóch łotrów, których to nie uczyni przecież szczęśliwymi? Owszem, im więcej zarobią w ten sposób, tem więcej będą chcieli zarabiać, i wskutek tego wplączą się z czasem w jakie łajdactwo i zginą. Przedstawiłem panu te moje uwagi bardzo słabo, bardzo niedokładnie, ale proszę pana, niech kochany pan zastanowi się nad niemi i niech pan przetrawi je w swym umyśle; ja cierpliwie będę czekał odpowiedzi“.
Nim pan Pickwick zdobył się na tę odpowiedź, nim pan Perker zażył dwudziestą część swej tabakierki, jakiej wymagało tak długie przemówienie, usłyszano na korytarzu jakieś szepty, a potem słabe pukanie do drzwi.
„Ach, mój Boże!“ zawołał pan Pickwick, widocznie wzruszony przemówieniem swego przyjaciela. „Jakie to nieznośne, że nam przerywają! Kto tam?“
„Ja, panie“, odrzekł Sam, wsuwając głowę.
„Nie mam czasu w tej chwili, Samie, jestem zajęty“.
„Przepraszam pana“, odparł Sam, „ale jest tu dama, która, jak utrzymuje, ma coś bardzo ważnego panu do powiedzenia“.
„Nie mogę przyjąć żadnej damy“, odrzekł pan Pickwick, któremu na myśl przychodziły tylko postacie w rodzaju pani Bardell.
„Sądzę, że tak nie jest“, odrzekł Sam, potrząsając głową. „Gdybyś pan wiedział, kto to jest, to zdaje mi się, że zmieniłby pan ton, jak mówił krogulec do śpiewającej pliszki“.
„Więc któż to?“ zapytał pan Pickwick.
„Może pan sam zobaczy?“ odparł Sam, trzymając drzwi przymknięte, jak gdyby za niemi znajdowało się jakieś ciekawe zwierzę.
„Niech i tak będzie“, odrzekł filozof, spoglądając na pana Perkera.
„No! Więc zaczyna się!“ zawołał Sam. „Muzyka naprzód! Podnoście zasłonę! Wchodzą spiskowcy!“
To mówiąc, Sam otworzył na oścież drzwi, a w nich ukazał się pan Nataniel Winkle, pod ręką z młodą damą, która w Dingley Dell nosiła trzewiki z futerkiem, a która w obecnej chwili przedstawiała bardziej ponętne niż zawsze połączenie koronek, zmieszania, rumieńców i liljowego jedwabiu.