Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Był to bardzo miły młodzieniec, magący mieć najwyżej pięćdziesiąt lat. Miał na sobie granatowy frak z połyskującemi guzikami, czarne spodnie i buty, tak prawie świetne, jak guziki. Na szyi miał zawieszoną na czarnej wstążce złotą lornetkę a złotą tabakierkę z wdziękiem obracał między palcami lewej ręki; mnóstwo złotych pierścieni błyszczało mu na palcach, zaś ogromny soliter, oprawny w złoto, jaśniał na żabocie. Miał oprócz tego złoty zegarek i złoty łańcuch ze złotemi pieczątkami. Hebanowa jego laska ozdobiona była złotą gałką; bielizna była niezmiernie cienka, biała i wykrochmalona; fałszywy kok na głowie był ze wszystkich możliwych fałszywych koków najlepiej wypomadowany i ułożony. Rysy zdobił nieprzerwany uśmiech, a zęby utrzymane były w tak doskonałym porządku, iż w niewielkiej odległości trudno było odróżnić fałszywe od prawdziwych.
„Panie Pickwick“, rzekł pan Dowler, „przedstawiam panu mego przyjaciela: pan Angelo-Cyrus, Bantam esq. dyrektor kąpielowy Bantam — pan Pickwick; niech się panowie zaznajomią“.
„Witam pana w Bath“, powiedział pan Bantam. „Jest to dla nas prawdziwie miła zdobycz. Już dawno, bardzo dawno nie pił pan wód, panie Pickwick. Wieki, panie!“
To mówiąc, pan Angelo-Cyrus Bantam, esq. d. k. ujął pana Pickwicka za rękę i ciągle potrząsał nią, kłaniając się, jak gdyby nie mógł jej puścić.
„Musiało to być bardzo dawno“, odrzekł pan Pickwick, „gdyż, o ile wiem, nigdy przedtem nie byłem w Bath“.
„Nigdy nie był pan w Bath!“ zawołał dyrektor i ze zdumieniem opuścił rękę filozofa. „Cha, cha, cha! Pan lubi żartować, panie Pickwick! Nieźle, nieźle! Chi, chi, chi!“
„Szczerze panu mówię, iż nigdy tu nie byłem“.
„Tak, tak!“ odrzekł mistrz ceremonji, „doskonale! Coraz lepiej! Pan jesteś właśnie gentlemanem, o którym nam mówiono. Znamy już pana, znamy!“
„Pewno czytali w tych przeklętych gazetach sprawozdanie z mego procesu“, pomyślał pan Pickwick.
„Tak, tak“, zaczął znowu pan Bantam, „pan jesteś tym gentlemanem, który mieszka w Clapham-Green, i stracił władzę w członkach, przeziębiwszy się po winie Porto, a który, wskutek ostrych cierpień nie mogąc się ruszyć z miejsca, kazał sobie sprowadzić wodę z Bath do Londynu, nagrzać ją do 103 stopni, a gdy wykąpał się, kichnął i wyzdrowiał tego samego dnia“.
Pan Pickwick pojął komplement, jaki zawarty był w tem opowiadaniu, ale miał tyle mocy charakteru, że nie przyznał się, by on był tym gentlemanem, tak cudownie uleczonym. Następnie, korzystając z chwili, w której pan Bantam umilkł,