Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Omal nie zemdlał z przerażenia i strachu. Przed zwierciadłem stała dama w średnim wieku, ozdobiona papilotami z żółtej bibułki, które właśnie doprowadzała do porządku. Ze wszystkiego można było wnosić, że nowoprzybyła najspokojniej przygotowuje się do spędzenia nocy w tym samym pokoju! Przeniosła ze sobą świecę z abażurkiem i, w obawie przed pożarem, postawiła ją w miednicy napełnionej wodą. Świeca ta błyszczała jak olbrzymia latarnia morska w morzu stosunkowo bardzo małem.
„Niech Bóg ma mnie w swojej opiece! Co za okropność!“ pomyślał pan Pickwick.
Dama ruszyła się i w tej samej chwili głowa filozofa z szybkością marionetki ukryła się za firanki.
„Nigdy nie słyszałem o tak okropnej awanturze“, pomyślał sobie w duchu biedny pan Pickwick, którego szlafmyca oblała się zimnym potem. „Nigdy! To coś strasznego!“
Jednak, nie mogąc oprzeć się chęci zobaczenia, co się dzieje w pokoju, znowu wysunął głowę z za firanek.
Położenie pogarszało się. Dama w średnim wieku, ułożywszy starannie włosy, ukryła je pod nocnym czepkiem i poczęła patrzeć na ogień w sposób melancholijny i rozmarzony.
„Tak dłużej być nie może“, rozumował sobie pan Pickwick. „Z postępowania tej damy wnoszę, że wszedłem nie do mojego pokoju. Jeżeli przemówię, narobi gwałtu w całym domu; jeżeli pozostanę, skutki mogą być jeszcze straszliwsze“.
Pan Pickwick, nie potrzebujemy tego powtarzać, był jednym z najskromniejszych i najdelikatniejszych śmiertelników. Sama myśl, że tej damie pokaże się w szlafmycy, przyprawiała go o dreszcz, ale te przeklęte tasiemki splątały się w węzeł, którego za żadną cenę nie mógł teraz rozsupłać. A jednak musiał wyjść z ukrycia! Pozostawał mu tylko jeszcze jeden wybieg. Ale tu uznał, iż trzeba raz stanowczo rozwiązać zawiłość. Cofnął się więc za firanki i głośno chrząknął:
„Hm, hm!“
Na te niespodziewane dźwięki dama drgnęła; ale wkrótce przyszło jej na myśl, iż niema powodu do strachu i gdy pan Pickwick, myśląc, iż co najmniej zemdlała z przerażenia, odważył się spojrzeć z za firanek, dama znowu patrzała w ogień na kominku, melancholijna i rozmarzona.
„Odważna kobieta“, pomyślał pan Pickwick, cofając głowę. „Hem, hem!“ powtórzył raz jeszcze.
Te ostatnie dźwięki, które byty aż nazbyt podobne do tych, któremi dziki olbrzym Blunderbore, według bajki, zwykle wyrażał mniemanie, iż czas już nakryć do stołu, były