Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swobodę w zachowaniu. Mówiąc między nami, to wielki oryginał i dumny jestem z niego“.
„A!“ powiedział czerwonowłosy gentleman. „To rzecz gustu... Ja osobiście nie lubię nic oryginalnego. Nie widzę poprostu potrzeby, by istniało coś oryginalnego. Pozwoli Pan, że zapytam o nazwisko?“
„Oto mój bilet wizytowy“, odpowiedział filozof, którego poczynała bawić wścibskość nieznajomego.
„A!“ rzekł rudowłosy, chowając bilet, „pan Pickwick. Bardzo mi miło. A to mój bilet, panie. Nazywam się Magnus. Prawda, że to piękne nazwisko?“
„Bardzo piękne“, odrzekł pan Pickwick, tłumiąc śmiech.
„A przytem mam i imię bardzo piękne: Piotr, Piotr Magnus. To dźwięczy pięknie?“
„Bardzo pięknie“.
„Szczególne są zwłaszcza litery początkowe: P. M., post meridiem. Gdy się spieszę, podpisuję się nieraz na listach do dobrych znajomych poprostu: „popołudnie“. To bardzo bawi moich znajomych“.
Wtem wszedł stajenny z oznajmieniem, że dyliżans gotów do drogi.
„A rzeczy moje już włożone?“ zapytał pan Magnus.
„Włożenie, panie“.
„I czerwona torba?“
„I torba, panie“.
„I druga torba w pasy?“
„Jest w kielni“.
„I paczka w bibule?“
„Pod kozłem“.
„I karton z kapeluszem?“
„I ten jest“.
„Więc siadaj pan“, rzekł pan Pickwick.
„Za pozwoleniem pana“, powiedział pan Magnus, „za pozwoleniem pana, panie Pickwick! Nie mogę wyjechać w tym stanie niepewności! Z zachowania się tego człowieka wnioskuję, że pudełka nie ma w powozie!“
Solenne zapewnienia oberżysty nie zyskały wiary u pana Magnusa, musiano wyciągnąć skórzane pudło z pod wszystkich pakunków i dopiero wtedy przekonał się, że rzeczywiście zostało złożone do wozu. Kiedy się już upewnił co do losu swego okrycia głowy, ogarnęły go nagle złe przeczucia, że zapomniano o czerwonem pudle, następnie, że ukradziono pasiastą torbę, a wreszcie, że kartonowe pudło pękło. Wkońcu, kiedy się naocznie przekonał o bezpodstawności każdego ze swoich przypuszczeń, zgodził się wleźć na imperjał, przyczem oznajmił, że teraz, kiedy wszystko już w porządku, czuje się zadowolony i szczęśliwy.