Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

regularnie i zaręczam, że usuwa wszelkie choroby, wynikające z nadmiaru wesołego życia“.
Po udzieleniu tego nieocenionego sekretu, Weller raz jeszcze wypróżnił szklankę, mrugnął okiem, westchnął głębok i wyszedł.
„No, Samie, co myślisz o tem, co mówił twój ojciec?“ zapytał pan Pickwick z uśmiechem.
„Co myślę, panie? Myślę, że mój ojciec jest ofiarą małżeństwa, jak ze łzami w oczach mówił kapelan domowy Sinobrodego, kiedy go grzebał“.
Trudno było znaleźć odpowiedź na te słowa, wobec tego pan Pickwick skierował się do Gray Inn. Ale zanim tam dobrnął wybiła godzina ósma. Niepowtrzymany potok gentlemanów w brudnych białych kapeluszach i zniszczonych ubraniach, płynący do wszystkich wyjść, uświadomił go, że większość biur już zamknięto.
Wdrapawszy się na dwie kondygnacje bardzo brudnych schodów, pan Pickwick przekonał się o słuszności swoich przypuszczeń. Drzwi od kancelarji pana Perkera były zamknięte. Śmiertelna cisza, która była jedyną odpowiedzią na liczne pukania Sama Wellera, oznajmiła im, że dependenci już się rozeszli.
„A to przyjemność, Samie!“ powiedział pan Pickwick.
„Nie mam ani godziny do stracenia, muszę go natychmiast zobaczyć! Nie zmrużę dziesiejszej nocy oka, dopóki nie będę mógł stwierdzić z całym spokojem, że oddałem swoją sprawę w ręcę specjalisty“.
„O, właśnie idzie jakaś staruszka! Może ona będzie wiedziała, gdzie kogo znajdziemy! Hej, starsza pani! Gdzie są ludzie pana Perkera?“
„Ludzie pana Perkera“, odpowiedziała chuda, nędzna staruszka, przystanąwszy, żeby złapać oddech. „Ludzie pana Perkera wyszli. A ja idę sprzątać biuro“.
„Czy pani jest służącą pana Perkera?“ spytał pan Pickwick.
„Nie, jestem praczką“ odpowiedziała staruszka.
„A“, powiedział pan Pickwick, a potem rzekł na boku do Sama: „To bardzo ciekawe, Samie, że w tych instytucjach służące nazywają praczkami“.
„Ponieważ ich panowie mają śmiertelną awersję do prania brudów“, odrzekł Sam.
„To dziwne“, rzekł pan Pickwick, patrząc na starszą kobietę, której postać, zarówno jak biuro (właśnie je otworzyła), zdradzały zdecydowany wstręt do wody i mydła: „Czy może mi pani powiedzieć, gdzie znajdę pana Perkera?“
„Nie, nie mogę“ odpowiedziała staruszka ponuro, „poszedł do miasta!“