Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gretów od dyliżansów; wielu gentlemanów, należących do tej uczonej profesji, piło tam i paliło fajki. Pomiędzy nimi znajdował się pewien mężczyzna, otyły i czerwony, w starszym już wieku. Siedział on naprzeciw pana Pickwicka i zwrócił jego uwagę. Otyły człowiek palił fajkę z wielką gwałtownością, a zawsze po sześciu pociągnięciach wyjmował ją z ust i przypatrywał się naprzód Samowi a potem panu Pickwickowi, poczem zanurzał twarz w półkwaterek i wlewał w siebie z niego tyle, ile półkwaterek zawierał. Dokonawszy tego, znów przypatrywał się Samowi i panu Pickwickowi. Po chwili znów pociągał z fajeczki — jakie sześć razy — zamyślał się i znowu patrzył na Sama i pana Pickwicka. Wreszcie otyły człowiek, położywszy nogi na krześle, oparł się grzbietem o mur, i, nie przestając pykać z fajki, wpatrywał się w nowoprzybyłych, jakgdyby chciał ich najdokładniej wystudjować.
Ewolucje otyłego mężczyzny zrazu uszły uwagi Sama; ale widząc, że oczy pana Pickwicka od czasu do czasu zwracały się ku nieznajomemu, i on też począł mu się przypatrywać, po chwili jednak przysłonił oczy ręką, jakgdyby, poznawszy poczęści przedmiot, który miał przed sobą, chciał upewnić się o jego tożsamości. Ale wkrótce rozwiały się jego wątpliwości, gdyż otyły mężczyzna, puściwszy gęsty kłąb dymu z poza potężnego szala, okręcającego mu szyję, odezwał się głosem ochrypłym, jakby próbując brzuchomówstwa.
„No i cóż, Sammy?“
„Kto to jest, Samie?“ zapytał pan Pickwick.
„Nigdybym temu nie uwierzył, panie“, odrzekł Sam, szeroko roztwierając oczy, „to stary“.
„Stary!“ zaczął znowu pan Pickwick; „jaki stary?“
„Mój ojciec, panie. Jak się masz, mój antyku?“
Po tem czułem wynurzeniu synowskich uczuć, Sam zrobił na ławie koło siebie miejsce dla otyłego człowieka, który zasiadł z fajką w ustach i kuflem w ręku.
„No, Sammy“, rzekł ojciec, „nie widziałem cię od dwóch lat“.
„Tak, tak, stary zuchu. A jak się ma macocha?“
„Macocha, Sammy, powiem ci“, rzekł pan Weller senior głosem bardzo uroczystym, „powiem ci, że świat nie widział milszej osoby nad nią, jak długo była wdową — bo już jestem przecież jej drugim mężem. Miła to była istota, Sammy, i dziś tyle mogę powiedzieć, że ponieważ była z niej arcymiła wdówka, to wielka szkoda, że zmieniła stan. Na żonę nie zdatna, Sammy“.
„Ba! Czy tak?“ zapytał Weller junior. Weller senior pochylił głowę i uśmiechnął się.