Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podobna scena nie mogła nie wywrzeć wpływu na delikatny a wrażliwy umysł pana Pickwicka. Zajęty postanowieniem zdemaskowania pana Jingle i wykrycia jego prawdziwego charakteru, zrazu był nasz filozof milczący i zamyślony, zastanawiał się bowiem nad tem, jakich ma użyć sposobów; ale powoli uwagę jego poczęły zajmować przedmioty, które widział dokoła, i wkońcu nabrał tak dobrego humoru, jakgdyby przedsiębrał podróż w najprzyjemniejszym celu.
„Śliczny krajobraz, Samie“, rzekł do swego służącego.
„Niech się schowają dachy i kominy“, odrzekł Sam, dotykając ręką kapelusza.
„Sądzę“, zaczął znowu pan Pickwick z uśmiechem, „że przez całe twe życie nie widziałeś nic innego, tylko kominy i dachy, cegły i wapno“.
„Nie zawsze, panie, byłem służącym w oberży“, odrzekł Sam, potrząsając głową; „dawniej byłem woźnicą“.
„Kiedyż to?“
„Jak tylko na zbity łeb wyrzucono mnie na świat, bym grał w ciuciubabkę z kłopotami. Otóż najpierw byłem chłopcem u gospodarza na wsi, potem u furmana, potem byłem komisjonerem, a potem służącym w oberży. Teraz jestem sługą gentlemana. Może kiedy sam zostanę gentlemanem, z fajką w ustach i altanką w ogrodzie. Kto wie? Mnieby to nie zdziwiło“.
„Jesteś prawdziwym filozofem, Samie“, zauważył pan Pickwick.
„To już, panie, jest coś takiego w całej naszej rodzinie. Mój ojciec ma także ku temu skłonności. Kiedy macocha zaczyna zrzędzić, on zaczyna gwizdać; macocha burzy się jak zupa mleczna i tłucze mu fajkę, ojciec najspokojniej bierze drugą. Wtedy macocha wrzeszczy ile ma sił i dostaje ataku nerwowego; ojciec nie rusza się i najspokojniej pali fajkę, aż dopóki macocha nie przyjdzie do siebie. To, panie, filozofja!“
„Albo przynajmniej doskonały jej równoważnik“, odrzekł, uśmiechając się, pan Pickwick. „Takie zasady musiały ci wychodzić na dobre w twojem koczowniczem życiu?“
„Spodziewam się. Uciekłszy ze wsi, nim wstąpiłem do furmana, przez parę tygodni sypiałem w niemeblowanym apartamencie“.
„W niemeblowanym apartamencie?“
„Tak, pod arkadami mostu Waterloo. Piękna sypialnia; dziesięć minut drogi od centrum miasta. Jeżeliby można jej co zarzucić, to chyba to, że zanadto jest przewietrzana. Dziwne tam widziałem rzeczy“