Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Bardzobym chciał pójść na ten bal“, rzeki pan Tupman, „bardzobym chciał...“
„Bilety, panie, mamy w kantorze, po pół gwinei“, rzekł garson.
Pan Tupman powtórnie wynurzył życzenie być obecnym na tej uroczystości, ale nie znajdując żadnej odpowiedzi w pociemniałem oku pana Snodgrassa ani w roztargnionym wzroku pana Pickwicka, rzucił się z nowem zajęciem do wina Porto i do deseru, który przyniesiono. Garson oddalił się, a naszych pięciu podróżnych w dalszym ciągu używało dwugodzinnej siesty poobiedniej.
„Za pozwoleniem panów“, rzekł nieznajomy, „butelka drzemie, zmuśmy ją do krążenia, jak słonce“.
I wypił szklankę, którą napełnił był przed dwiema minutami, poczem nalał sobie drugą, ze świadomością człowieka przyzwyczajonego do podobnych manipulacyj.
Wypito wino i zażądano więcej; nieznajomy rozprawiał, pickwickczycy słuchali, pan Tupman co chwila odczuwał coraz to większą ochotę pójścia na bal, twarz pana Pickwicka jaśniała wyrazem uniwersalnej filantropii, panowie Winkle i Snodgrass wpadli w głęboki sen.
„Na górze już zaczynają“, rzekł nieznajomy, „słuchajcie! Stroją skrzypce, a teraz arfę, już zaczęli!“
W samej rzeczy, dźwięki orkiestry zapowiadały początek kontredansa.
„Bardzobym chciał pójść na ten bal“, powtórzył pan Tupman.
„Ja także; przeklęte bagaże, statek spóźnił się, nie mam w co się ubrać“.
Powszechna uprzejmość była charakterystycznym rysem pickwickczyków, a pan Tupman był nią obdarzony w wyższym od innych stopniu. Przeglądając protokoły klubu, zdumiewać się trzeba, ile razy ten zacny człowiek odsyłał do innych członków Stowarzyszenia rozmaitych biedaków, udających się do niego z prośbą o stare suknie lub o pieniężną zapomogę.
„Byłbym szczęśliwy, gdybym mógł panu na ten bal pożyczyć fraka“, rzekł do nieznajomego, „ale pan jest dość szczupły, a ja...“
„Dość otyły. Stary zdemontowany Bachus w pantalonach! Zlazł z beczki! Winne liście do djabła! Cha, cha! Przysuń no pan wino!“
Nie umiemy powiedzieć, czy pan Tupman był oburzony zbyt swobodnym tonem, z jakim nieznajomy wzywał go, by przysunął wino, które tak szybko przesuwało się znów przez gardło, lub też, czy był słusznie zgorszony tem, że wpływowy członek Klubu Pickwicka porównany został do zdemontowanego Bachusa — ale przysunąwszy wino, od-