Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Z wielką chęcią“.
„Pani Hunter daje często podobne śniadania, uroczystości rozumu i uczty duszy, jak się z wielką oryginalnością wyraził jeden z jej gości, który napisał i dedykował jej sonet o tych śniadaniach“.
„Czy osoba ta wsławiła się swemi dziełami, czy też talentami?“ zapytał pan Pickwick.
„I jedno i drugie. Wszyscy znajomi pani Hunter są sławni; ambicja jej polega na tem, by nie mieć innych znajomości“.
„Bardzo to szlachetna ambicja“, zauważył pan Pickwick.
„Gdy powiem pani Hunter, że uwaga ta wyszła z ust pana, żona moja będzie dumna z tego. W towarzystwie pana znajduje się gentleman, który podobno napisał kilka małych poematów wielkiej piękności?“
„Mój przyjaciel, pan Snodgrass ma wielki zmysł dla poezji“.
„To tak, jak pani Hunter. Ona, panie, uwielbia poezję; szaleje za nią. Mogę powiedzieć, iż cała jej dusza, cały umysł przesiąknięty jest poezją. Sama napisała kilka prześlicznych rzeczy. Zapewne czytał pan jej odę: „Do konającej żabki?“
„Nie zdaje mi się“, odparł pan Pickwick.
„Zdumiewa mię pan“, rzekł pan Hunter. „Oda ta wywarła ogromne wrażenie. Ukazała się pierwotnie w „Magazynie dla Dam“ i podpisana była literą L. z dziewięcioma gwiazdkami. Początek jej brzmi:

„Ach, czy mogę bez żałości
Patrzeć, jak — ofiara złości —
Giniesz w pierwszej swej młodości,
Mała, biedna, drżąca —
Żabko konająca!“

„Ładne“, zauważył pan Pickwick.
„Piękne“, rzekł pan Hunter; „i takie proste“.
„Bardzo“, odparł pan Pickwick.
„Następna strofa jest jeszcze bardziej wzruszająca; pozwoli pan, że ją wygłoszę“.
„Jak pan sobie życzy“, odparł pan Pickwick.
„Brzmi ona tak“, mówił dostojny pan coraz dostojniej:

„Powiedz, czy cię chłopcy dzicy
Z błota na środek ulicy
Psem wyszczuli, okrutnicy?
O boleści wrząca —
Żabko konająca!“