Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ćwiczeniach ciała płonie w wysokim stopniu w piersi jego przyjaciela Winkle. On (pan Pickwick) nie może zapomnieć, że i na niego samego wywierają wpływ namiętności ludzkie, ludzie uczucia (Oklaski), może nawet ludzie słabości (Głośne wołania: nie! nie!). Ale powie i to, że jeżeli kiedy ogień miłości własnej zapałał w jego łonie, to wnet tłumiła go żądza, aby być pożytecznym rodzajowi ludzkiemu. Chęć zjednania sobie szacunku rodu ludzkiego była zawsze jego bodźcem, filantropja jego gwiazdą przewodnią (Gwałtowne oznaki uznania). Czuł on pewną dumę, wyznaje to otwarcie, i niech jego przyjaciele zużytkują to wyznanie, jeżeli im się podoba, czuł on pewną dumę, gdy przedstawił uczonemu światu swoją teorję skoku żab. Teorja ta może być znakomitą, albo nią może nie być. (Jeden głos: jest nią! — Głośne oklaski). Zgadza się mówca ze zdaniem szanownego pickwickczyka, którego głos usłyszał. Teorja jego jest znakomita. Ale choćby sława tego traktatu doszła do krańców uczonego świata, i wtedy duma, jakąby uczuwał autor tego dzieła, nie byłaby niczem wobec uczucia dumy, jakiego doznaje w tej chwili, najszczęśliwszej w jego życiu (Oklaski). Jest on tylko bardzo mizerną jednostką (Nie! Nie!); nie może jednak nie uznać tego, że powołany został przez Towarzystwo do czynności wielkiej wagi, połączonej z pewnem narażeniem się, dziś zwłaszcza, gdy nieład panuje na wielkich drogach a woźnice są zdemoralizowani. Spojrzyjcie na stały ląd Europy i na sceny zdarzające się we wszystkich krajach. Wszędzie wywracają się dyliżanse, konie ponoszą, zagryzłszy wędzidła, statki idą na dno, kotły parowe pękają! (Oklaski. — Jeden głos: nie!) Nie!? (Oklaski). Byłażby to zbita z tropu miłość własna człowieka... nie chcę powiedzieć, niedowarzonego (żywe oklaski), który zazdroszcząc pochwał oddawanych, może niezasłużenie, uczonym pracom mówcy i urażony skarceniem, jakiego doznały jego własne słabe wystąpienia, natchniony zazdrością, powodowany zatem niskiem i potwarczem uczuciem...
Pan Botton (z Algate) powstaje i żąda przywołania pana Pickwicka do porządku oraz zapytuje, czy szanowny pickwickczyk do niego robił aluzję? (Wołania: Do porządku! Tak! Nie! Słuchajcie! Dość tego! i t d.)
Pan Pickwick oświadcza, że go nie zastraszą te hałasy. Tak, zrobił aluzję do szanownego gentlemana! (Żywe wzburzenie).
„W takim razie Pan Blotton odpowie w dwu tylko słowach: z największą pogardą odrzuca on zarzut szanownego gentlemana, jako fałszywy i oszczerczy (Głośne oklaski). Szanowny gentleman jest blagier. (Okrop-