Strona:Karol Boromeusz Hoffman - O panslawizmie zachodnim.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mują, że Jagiełło i Witołd dla tego mu powierzyli ową delikatną posadę, iż był dla Czechów persona grata. Przyzwyczajony bowiem w młodości do używania komunii o dwu postaciach, mniéj miał wstrętu do Hussytów, zakładających na téj formie sakramentu główny fundament swój wiary.
Witołd jednak niewysyłał do Czech Korybuta, zanim się nieprzekonał, czy go przyjmą Czesi i czy na taką kombinacyą zezwoli stolica Apostolska. Odprawiając więc poselstwo czeskie do domu, końcem zbadania myśli narodu, wysłał jednocześnie kanonika gnieźnieńskiego Marcina do Rzymu, donosząc papieżowi Marcinowi V o swym zamiarze przyjęcia korony czeskiéj, prosząc o zdjęcie z niéj klątwy i odwołanie krucyaty, a obiecując natomiast pojednać Czechów z kościołem. Kto zna historyą czeską, wie dobrze, że ten ostatni ogólnik, zawsze był inaczéj tłómaczony przez stolicę apostolską, a inaczéj przez tych, którzy przyjmowali koronę z rąk Czechów. Pierwsza utrzymywała, że biorą na siebie obowiązek nawrócenia Hussytów, bądź co bądź, do katolickiéj wiary; drudzy utrzymywali, iż obowiązują się tylko pojednać ich z kościołem sposobem transakcyi ustępstw z jednéj strony i drugiéj. Całe panowanie Podiebrada obracało się na téj osi.
Posłowie czescy, wracając do domu, doznali w drodze smutnéj katastrofy. Zatrzymani w Szląsku przez stronnika cesarskiego, Jana księcia Opawy, wydani zostali cesarzowi bawiącemu w Węgrzech, który natychmiast jednym pościnał głowy, drugich w więzieniach pozamykał. Mała tylko ich część zdołała umknąć do