Strona:Karol Baliński - Niewierny Tomasz.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyprawiał, czy co takiego? Co tu się porobiło?
Kunda nie wie, co to wszystko znaczy, a widząc drzwi od komory otwarte, domyśliła się, że Tomasz uciekł do ogrodu.
Chciała wejść za nim; on musi jej wytłómaczyć to wszystko, a przytem powiedzieć, gdzie obiad, boć przecie babie jeść się chciało po pracy. Ale przedewszystkiem zbliża się do kolebki, aby dziecko do snu ułożyć. Podnosi pierzynkę i aż... wrzasnęła. No! bo co tam było w kołysce! To choć nie trudno powiedzieć, ale nie uchodzi. Dosyć, że Kunda na ten widok załamała ręce i rzekła do siebie:
— Oto mi obiad!
Oj! że nie w dobrym, to w niedobrym humorze wypadła biedna Kunda do ogrodu! Bo to wróciła spracowana, głodna — i oto jakie spustoszenie zastała! Tomasza odnalazła niełatwo. Siedział on w krzakach z miną tak smutną, z nosem tak strasznie spuszczonym, że poczciwe Kundzisko wnet się udobruchało. Jak jeszcze biedny Tomasz zaczął płaczliwie opowiadać swoje przygody, Kunda, aż się pokładała ze śmiechu.
Skończyło się na tem, że Kunda sama zgotowała obiad i oboje zjedli go ze smakiem. A ów niewierny Tomasz, jak sam