Strona:Karlinscy.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ta otchłań!... chwila a snem tylko życie,
Gdyby on nie żył?... o nie!... nie!... on żyje!
Lecz mi tak ciężko i tak duszno w łonie
Jakbym nie serce, ale młyński kamień
Miała — o daj mi choć łzę — łzę dla ulgi,
O łzę Cię jedną błagam stwórco świata!
Bo od tak dawna płakać już nie mogę
I ból się ścina w głębi piersi biednej!...
Zbolałe serce — żelazna mi ręka
Ciśnie!... o biada doli mej nieszczęsnej!...

(hejnał brzmi ciągle — po chwili.)

Tam! Jasna góra czernieje w błękicie,
A nad nią hejnał już dzwonią skowronki,
O wy skowronki! co nad Jasną górą
Po rosie z dzwonem głos niesie czysty
Módlcie się za mną waszymi chorały
Niechaj Pan wejrzy na sierotę biedną,
I da w tęsknicy łzę — o! łzę choć jedną,
A tę łzę jemu! w niewolę zaniesie!

(zasłania twarz rękoma — hejnał ustaje, po chwili trąba wojenna i kotły).


KARLINSKA (wpada z mężem.)

Biały znak! pokój przynoszą — o chwała!
Posłowie Niemca! snać po zakładników
Idą — prowadzą pewnie mego syna!
Przecież to ludzie! przecie mają dzieci!...
Wszak zakładników oddasz im za syna?...

KARLINSKI.

Wszystkich? nie mogę! dam pół, jeźli zechcą,
Dobrzem ich żywił — i opatrzył rany —

KARLINSKA.

Radości! syn nasz będzie nam oddany!..,

RYCERZ (wchodzi.)

Posłowie Rakuz proszą posłuchania —