Strona:Karlinscy.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DĘBICKI.

Niestety! jak król tak i hetman stracił
Część swego miru! byli wprawdzie za nim
Ostrogskich, Słuckich, Tęczyńskich, Zagórskich
Głosy — lecz one przecie nie zdołały
Przeszkodzić temu, co prymas z Górkami
Zasiali — władzę zaraz poruczono
Na Ruś Herburtom, a bramy Kamieńca
Jazłowieckiemu oddano — wszak wiesz Waść,
Że oni wszyscy są poplecznikami
Zborowskich, Poznańskiego Wojewody —
I choć się hetman na elekcyi polu
Okopał w szańcach, z siłą weteranów,
Co byli radzi Batorych domowi, —
Przecie nie porwał już za sobą Panów —
I upadł Niemiec, Car, Włoch i Batory,
Zygmunta Prymas obwołał zbyt skory!
A co nam grozi, z tem hetman przysyła:
Zygmunt się leni z przybyciem, a Niemiec
Zdążył pod Kraków — i chce go szturmować!

KARLINSKI.

Podły najeźdzca! o! będzie żałować,
Biada tyranom, co gniazdo wolności
W jaskinię wężów chcą zmienić w podłości!
Dokąd ta ręka jeszcze kordem władnie,
Głowa pyszałka przed Polską w proch padnie!

DĘBICKI.

Hetman z Tęczyńskim gotowi w Krakowie,
A książę Rakuz tam się oszańcował —
Druga część wojska już ku Częstochowie
Ciągnie, Zborowski drogę pokazował,
Hetman wam zlecił obronę Olsztyna,
Dziś jeszcze — spiesznie wyruszyć wam trzeba

KARLINSKI.

Dzięki mu za to — wierną ręką syna
Bronić go będę, niech mi świadczą nieba!...