Kiedy powróci w dom ojca, i kiedy
Hetman z swojego odeszle go dworu,
Że tu na ojców zagonie osiędzie
I dla ojczyzny gospodarzyć będzie —
I może na nim nie zgaśnie to imię
Jeźli mi Pan da... (ociera łzy)
Cicho! wstyd mi Basiu!
Małego... wnuka może jeszcze dożyć,
I do chrztu trzymać na tych szablach krzywych,
O! może Kasper to sobie wysłużył...
Może na złotym ha! jeszcze weselu —
Utniem Polskiego! — i z ojców puharu
Wychylim zdrowie króla Jegomości...
Skąd mnie staremu, dziś taka ochota!
I dziś — z tej księgi, taka nam rozmowa!
Toć w dzień i w nocy marzę o mym synie!
I co dzień na to palę lampę jasną
I myślę, zanim te płomienie zgasną,
Nim ogień na tym wygaśnie kominie:
Może Izydor wróci!...
Kończ twój ornat,
Co dla świętego szyjesz Izydora,
Rolników cichych jasnego patrona...
Przeto mu imię dałem takie — przeto —
Ornat — skończony, — i co dnia mówiłam,
Kiedy ukończym robotę, do Maryi,
Mój chłopiec wróci... wróci! a dziewczyna
Tylko jak wiśnia kraśniała, i szyła
I oczy na dół spuszczała z uśmiechem...
I ukończyłam dziś — a kiedym rzekła:
Ornat skończony — pacholęcia nie ma —
To przy perełkach, jak perła upadła
Z błękitnych ocząt łezka — z rąk się moich