Strona:Kaprala I Brygady Piłsudskiego Szczapy poglądy różne na rzeczy rozmaite.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

taką bajdę o mnie puścili, żem się cesarza Wilhelma o Ligę pytał. A ja tych ligów babów to nie cierpię, bo co mi mają jeść dać, to one ze mną furt o Wieniawie gadają. Nie taki on sytny dla mnie, jak dla nich.
Nie zawsze Szczapie można wierzyć, ale kto go tam wie. W jego bladze zawsze dużo prawdy znaleźć można, a zresztą przyznać to trzeba, ciekawie opowiada.
— Jakże tam z tym Konstantynopolem faktycznie było?
— Jak miało być, ob. — — Te-e-e!! Ułan! jakżeś głupi, to się konia zapytaj dokąd jedziesz. Brygada jest dyrekcja: tu! A dalej nie jedź, bo strzylają, niebezpiecznie. Nie ciebie mi szkoda, ale konia! — O czem to gwarzyliśmy?
— No... o tej podróży do Konstantynopola.
— Recht. Jezdem w szpitalu w Prerau i myślę łazikować, bo to po każdym szpitalu ze dwa, trzy tygodnie łazikuję, ale za to, ob. sierżancie w kadrze dłużej niż do pierwszej marszkompanji nie siedzę, jak Matkę Boską Jerychońską kocham! A bo to ja frajer na gołych deskach spać? W Prerau był taki pepiczek ze mną w jednej kranken-zimrze, który pieczątki robił. Ja mu bombę piwa postawiłem i kazałem pieczątkę zrobić: A.O.K. 2b Abteilung K. u. K. Łazikenkomando.
— Cóż to znaczy te 2b?
— A to żeby było trudniej zgadnąć. Jakem dostał marszrutę ze szpitala do zamelsteli do Dziedzic, to ją wyprałem, bo mnie tego jeden majster z warszawskiego baonu nauczył. Oni tam za moskala paszporty prali, a jak do brygady przyszli, to se stany służby wyprali i powypisywali co im się podobało. Są tacy z warszawskiego baonu, co się z Oleandrów wywodzą! Wpisałem se na trzy tygodnie urlop do Konstantynopola i w inne jeszcze miejsca und zurück do samej Brygady. A obok pieczątki z A.O.K. tom na złość Stacha Wicza machnął ołówkiem.
— Ale, skądże ta idea do Konstantynopola?
— A bom wyczytał, że pociągi z samego Berlina tyli szmat drogi bez biwaku robią we 24 godziny. To myślę trzeba sprawdzić! Takie podróże, ob. sierżancie kształcą człowieka. Jezdem już na bahnhofie, żandarm marszrutę czyta i pyta, gdzie to A.O.K. teraz się mieści? A ja mu na to bez