Strona:Kajetan Sawczuk - Pieśni.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pod szarą strzechę, pod gwiaździste niebo.
Dumam jak oracz nad zmrożoną glebą
Co w pole z pługiem wyszedł nazbyt wcześnie,
Gnany tęsknotą i duszną potrzebą,
By z piersi ziemi wydobyć... te pieśnie.
Pieśnie — co ducha znękanego poją
Nektarem szczęścia i wieczną rozkoszą,
Pierś grotem bólu zranioną zagoją
I myśli szumem jastrzębia nie spłoszą.
..............
O jak mi tęskno za wiejską rozkoszą,
Cieniem grusz polnych, co na miedzy stoją.

III.

Dni biegą, biegą, jak woda w ruczaju.
Ja wciąż spoglądam na rodzinne wrota,
Gdzie wieczny spokój, wieczna dusz prostota.
Tęsknię do życia polskiego zwyczaju,
Do tych serc prostych, jak pieśń ptasząt w gaju,
Tęsknię do źrenic, co lśnią prawdą złota,
Do starej ławy u wiejskiego płota,
Do niw, gdzie żyłem szczęśliwy jak w raju,
Żalów sierocych chcę słuchać, zaklętych,
I słowiczego w rannej ciszy śpiewu;
Oddychać wonią bujnych niw, pożętych,
I wkraść się w duszę szumiącemu drzewu,
Wsłuchać się w szepty skib świeżo porżniętych,
Zgadnąć dumania cichych wód rozlewu.

IV.

Pod twoje skrzydła ja pragnę, o chato,
Wiecznem marzeniem i wieczną tęsknotą.