Strona:Kajetan Sawczuk - Pieśni.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja cię zostawiam samą, jak sierotę,
Na pastwę srogiej, północnej gadziny...
Lecz ja cię dźwiękiem mej pieśni oplotę,
I duszę moją tak spoję z twą duszą,
Że się od pieśni groty wrogów skruszą.
Z każdego jęku mściciele powstaną,
I ze łzy każdej w męczeństwie wylanej
Kwiaty wyrosną i nadejdzie rano
Po nocy długiej, w bólu nieprzespanej.

II.

Patrzę na ptaki wędrowne, przelotne,
Co w dale płyną na zimowe leże,
Ciągnie za niemi me serce samotne,
Gdy rzuca ziemi rodzinnej rubierze.
A jednak myśl ma ciągle do niej wraca
I tęskni za tem, co pokarmem było.
Ach, te tęsknoty i dumki i prace...
Wszystko co duszę moją weseliło.
Ja też z ptakami śpiewałem do słońca,
Wzniesiony w błękit, na skrzydłach obłoków
Słuchałem szumu i drzew i potoków
Marząc o szczęścia krainie bez końca.
Samotny, smutny, jak ta ziemia cicha,
Co stale kroplą ros się niebu skarży,
Co każdym szumem drzew do nieba wzdycha,
A każdym świtem dnia o szczęściu marzy
Co nie przychodzi nigdy... Więc w błękicie
Chciałem uderzyć w struny harfy złote,
Słonecznym dźwiękiem strun rozbudzić życie,
Zgasić snującą się wśród miedz tęsknotę.