Przejdź do zawartości

Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Sebastjan.
I owszem. Przyznam się, że w gruncie rzeczy — sprawa ta mało co mnie obchodzi.
Frontignac.
W takim razie — dosyć — ani słowa! Powiedz mi teraz jak daleko zaszła twoja miłość?
Sebastjan.
Wszystko idzie jak najlepiej... tylko Carbonnel wyrzucił mię za drzwi — a od tygodnia nie mówiłem z Maryą.
Frontignac.
Nie źle! — Za to ja bratku robiłem za ciebie — patrz! (idzie do okna i bierze kłębek, który wisi na długiej nici)
Sebastjan.
Cóż to takiego?