Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Scena 6.
Frontignac sam, później Sebastjan.
Frontignac.
Głupi Marcandier — myśli, że niewiem o co mu właściwie chodzi! (wstaje) Zamknijmy jednak okno! Damy mogłyby się niepotrzebnie kataru nabawić. (zamyka okno)
Sebastjan (za sceną)
Nie potrzeba mię anonsować! (wchodzi)(d.s.) Nareszcie — — najtrudniejsze jakoś poszło — jestem! a to rzecz główna. Żeby tylko Marya przyszła — Gospodarz mnie nie zna — boję się, żebym go gdzie nie spotkał...
Frontignac (powracając od okna uderza się z Sebastjanem)
Cóż to znowu? Niezgraba!