Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Sklepienie to... jak nawa kościoła, tworzyło to łuki, to arkady... (str. 100).

— Wolę być tu, niż w ręku południowców — odrzekł marynarz — zwłaszcza, odkąd pan Cyrus był łaskaw połączyć się z nami.
— Podzielam twoje zdanie — odpowiedział reporter. — Zresztą, czegóż nam tu brakuje? Niczego.
— Z wyjątkiem... wszystkiego! — odpowiedział Penkroff, śmiejąc się głośno. — Lecz prędzej czy później wydobędziemy się stąd przecie.
— Może rychlej, niż sądzisz — odezwał się inżynier — jeżeli