Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Opuściliśmy grotę w przekonaniu, że niewiele pozostało ze znajdujących się na łodzi przedmiotów.
Myliłem się najzupełniej. Gdy przybyliśmy na brzeg, ujrzałem Jana, zajętego układaniem wielu rzeczy. Stryj mój uścisnął mu rękę z żywem uczuciem wdzięczności.
Człowiek ten o nadludzkiej energji i niezrównanym przywiązaniu pracował, podczas, gdyśmy spali z narażeniem własnego życia.
Straciliśmy naturalnie dużo rzeczy, naprzykład fuzję, ale bez niej obejść się było można.
— A więc, — zawołał profesor, — ponieważ brak fuzji, nie będziemy polować!
— Dobrze; a instrumenty?
— Oto manometr, ze wszystkich narzędzi najważniejszy i za który oddałbym wszystko! Z pomocą tego narzędzia mierzyć mogę głębokość i wiedzieć, czyśmy dosięgli środka.
— A busola? — spytałem.
— Oto jest, na tej skale, w doskonałym stanie, są też tam chronometry i termometry.
Ach, nasz przewodnik jest człowiekiem nieocenionym!
Z narzędzi nie brak było niczego. Prócz tego zauważyłem leżące na piasku drągi, młoty, sznury etc. Pozostawała kwestja żywności
— A żywność? — odezwałem się.