Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wombat jest to roślinożerne zwierzę, ryjące ziemię nakształt borsuka; jest ono wielkości barana, a mięso ma wybornego smaku. Bandicoot należy do workowatych; przypomina lisa europejskiego, którego mógłby jednak nauczyć, jak się kurniki rabuje. Zwierzę to dość odrażającej powierzchowności, długości półtorej stopy, padło pod strzałem Paganela, który przez miłość własną myśliwca uznał je bardzo pięknem i ślicznem nazywał zwierzątkiem.
Robert, oprócz wielu innych sztuk dużych, zabił „dasyure viverrin”, gatunek małego lisa, którego futerko czarne, biało kropkowane, warte jest skórki kuny.
Lecz najbardziej ze wszystkiego zajmujące było polowanie na kangury. Około czwartej godziny psy ruszyły stado tych ciekawych zwierząt; młode pokryły się zaraz do worków swych matek a całe stado poczęło uciekać. Najbardziej zadziwiają skoki tego zwierzęcia, mającego tylne nogi dwa razy dłuższe od przednich; w skakaniu długi ogon dopomaga mu jak sprężyna. Na czele postępował stary samiec, wysokości pięciu stóp, wspaniały okaz „Macropus giganteus”, „starzec”, jak go nazywają karczownicy.
Gonitwa bez przerwy ciągnęła się na przestrzeni czterech do pięciu mil angielskich. Kangury były niestrudzone a psy, nie bez słuszności obawiające się ich silnej łapy, uzbrojonej ostrym pazurem, niebardzo się ochoczo do nich zbliżały. Lcez[1] nareszcie zmęczone stado przystanęło, a stary samiec oparł się o pień drzewa w postawie obronnej. Jeden z psów w zapędzie rzucił się na niego, lecz w chwilę potem wyrzucony silnie w powietrze, upadł na ziemię z brzuchem rozdartym. Cała psiarnia z pewnością nie dałaby rady tym zwierzętom, dlatego też dopiero kule myśliwych mogły zwalić z nóg olbrzyma.
W tej chwili Robert o mało co nie padł ofiarą swej nieroztropności. Podszedł tak blisko do kangura, że ten rzucił się na niego. Robert upadł, Marja krzyknęła, a potem odrętwiała z przerażenia, nic nie widząc i nie słysząc, wyciągnęła ręce ku bratu. Nikt nic śmiał strzelać do zwierzęcia, bo mógłby trafić i chłopca zarazem.
Lecz John Mangles z otwartym nożem myśliwskim rzucił się nagle na kangura i, nie zważając na grożące sobie niebezpieczeństwo, ugodził zwierzę w samo serce. Robert zerwał się z ziemi bez szkody, a w chwilę potem był już w objęciach swej siostry.
— Dziękuję, panie John! — dziękuję — rzekła Marja Grant, podając rękę młodemu kapitanowi.
— Wziąłem go na moją odpowiedzialność — odrzekł John Mangles, chwytając drżącą dłoń dziewczęcia.

Na tym wypadku zakończyło się polowanie. Stado kangurów rozbiegło się po stracie swego przewodnika, którego przeniesiono do pałacu. Była wtedy szósta godzina wieczorem. Myśliwych czekał obiad wspaniały, na którym najważniejszą rolę odgrywała zupa z ogona kangura, na sposób krajowy przygotowana.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Lecz.