obszerną skrzynią, w której natura złożyła cenne swe klejnoty. W szafach poukładane błyszczały topazy białe, współzawodniczące z topazami brazylijskiemi — granaty, rubiny, gatunek ślicznej zielonej krzemionki, rubiny bladawe, rubiny spinele szkarłatne i ich odmiana różowa nadzwyczajnej piękności; szafiry jasno i ciemno-błękitne, równie rzadkie i poszukiwane, jak szafiry tybetańskie i malabarskie, wreszcie mały krysztalik diamentu, znaleziony na brzegach rzeki Turon. Niczego nie brakło w tej świetnej kolekcji drogich kamieni, a po złoto
do oprawienia ich niedaleko trzeba było chodzić, gdyby kto chciał mieć je zupełnie do ubrania gotowe.
Podziękowawszy inspektorowi za jego uprzejmość, wrócono jeszcze do placerów.
Paganel, jakkolwiek nie troszczył się o dobra doczesne, na każdym jednak kroku zagłębiał wzrok badawczy w ten grunt tak bogaty. Nie mógł się powstrzymać od tego, pomimo ciągłych żartów swych
towarzyszy. Co chwila schylał się, podnosił kamyczek, kawałek rudy, odłamek kwarcu i oglądał je uważnie, a potem odrzucał na bok ze wzgardą.
— Kochany Paganelu — pytał major z uśmiechem — czy ci co zginęło?
— Zapewne — odparł Paganel — zawsze się traci to, czego się nie znalazło w tej krainie złota i drogich kamieni. Sam nie wiem dlaczego, ale radbym stąd wynieść jaką bryłkę, ważącą kilka uncyj, albo i ze dwadzieścia funtów, nie więcej.
— I cóżbyś z nią zrobił, mój zacny przyjacielu? — pytał ciekawie Glenarvan.
— Och, wiedziałbym co zrobić — odpowiedział Paganel. — Ofiarowałbym ją memu krajowi. Złożyłbym ją w Banku Francuskim...
— Któryby ją przyjął?
— Zapewne, za pokwitowaniem w formie obligacyj kolejowych.
Winszowano Paganelowi dowcipnego sposobu ofiarowania bryłki złota „swemu krajowi” - a lady Helena życzyła mu z duszy, aby znalazł największą w świecie bryłę złota rodzimego.
Tak żartując, podróżni przebiegli większą część gruntów eksploatowanych. Wszędzie robota odbywała się regularnie, mechanicznie, ale bez ożywienia.
Po dwugodzinnej przechadzce, Paganel natrafił na oberżę bardzo porządną; gdzie zaproponował wypoczynek aż do nadejścia wozu. Lady Helena przystała na to, a ponieważ wypadało zażądać czegoś
w oberży, Paganel prosił o podanie jakiego trunku krajowego.
Podano dla każdej osoby jeden „nobler”, czyli poprostu grog, ale grog.odwrotnie przygotowany, bo zamiast kieliszka wódki do dużej szklanki wody, nalewają tu kieliszek wody do ogromnej szklanicy
wódki, słodzą to i piją. Było to trochę zanadto po australijsku i z
Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/263
Wygląd
Ta strona została przepisana.