Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wóz rozpoczął w stronę przeciwną podróż przerwaną i zatrzymał się wieczorem u stóp góry Talbot.
Wówczas Paganel wporę zwrócił uwagę, że był to dzień 25-ty grudnia, a zatem dzień Bożego Narodzenia, tak uroczyście święcony w rodzinach angielskich. Lecz stewart nie zapomniał o tem i obfita wieczerza, którą ustawił pod namiotem, zjednała mu szczere pochwały biesiadników. Trzeba wyznać, że p. Olbinett rzeczywiście przeszedł samego siebie. Śpiżarnia jego dostarczyła całego szeregu potraw europejskich, z któremi rzadko można się spotkać w pustyniach Australji. Szynka z renifera, solona wołowina, wędzony łosoś, placki jęczmienne i owsiane, herbaty do woli, wódki do zbytku i kilka butelek porto stanowiły tę wspaniałą ucztę. Zdawało się podróżnym, że się znajdowali w wielkiej sali jadalnej w Malcolm-castle, pośród gór szkockich.
Rzeczywiście, niczego tej uczcie nie brakło, zaczynając od zupy z imbierem, a kończąc na minced-pies na deser. Jednakże Paganel wyobraził sobie, że niezbędne są i dzikie pomarańcze z drzew, rosnących u stóp pagórka. Były to „moccaly” krajowców. Drzewa te wydają owoc dość niesmaczny, którego ziarnka mają smak palący jak pieprz turecki. Geograf dla miłości nauki jadł je z taką zawziętością, że zaognił sobie podniebienie i nie mógł odpowiadać na pytania, któremi go zarzucał major o osobliwości tego australijskiego deseru.
Dzień następny, 26-ty grudnia, przeszedł bez żadnego godnego wspomnienia wypadku. Natrafiono na źródła strumienia Norton, potem na wpółwyschłą rzekę Mackensie. Pogoda stale była piękna, a upał dość znośny; wiatr dął z południa i odświeżał powietrze, jak na północnej półkuli wiatr północny. Paganel zwrócił na to uwagę swego przyjaciela, Roberta Granta.
— Szczęśliwa to okoliczność — dodał, bo przeciętnie na półkuli południowej cieplej jest, niż na północnej.
— A dlaczego? — spytał chłopiec.
— Dlaczego, Robercie? — odpowiedział Paganel. — Nie słyszałeś więc nigdy o tem, że zimą ziemia jest najbardziej zbliżona do słońca?
— I owszem, panie Paganel.
— I że chłód w zimie winniśmy ukośnemu kierunkowi promieni słonecznych?
— Wiem o tem.
— Zatem, mój chłopcze, z tego właśnie powodu cieplej jest na południowcj półkuli.
— Nie rozumiem — odpowiedział Robert, patrząc na niego ze zdziwieniem.
— Zastanów się — rzekł Paganel. — Gdy my tam, w Europie, mamy zimę, jakaż jest pora roku tu w Australji, u antypodów?
— Lato — odpowiedział Robert.