Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/559

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podarte, że Norwegczycy mówią o nich, „że się w futra poubierały“.
Miotani niezmierną siłą, w okropnem byliśmy położeniu. Nautilus zdawał się bronić jakby jak człowiek; muskuły jego stalowe trzeszczały. Niekiedy stawał na długość swoją, jak koń co dęba daje — a zawsze czółno te same przybierało położenia.
— Trzymajmy się tego — mówił Ned — i pozakręcajmy mutry przy śrubach; w połączeniu z Nautilusem możemy jeszcze być oca...
Nieskończył wyrazu, gdy coś trzasło okropnie; mutry puściły, a czółno, wyrwane ze swego łożyska w boku Nautilusa, jak kamień wyrzucony z procy, wpadło w sam środek wiru. Ja uderzyłem głową o jakąś żelazną sztukę i straciłem przytomność.




XLVI.

Zakończenie.


Tu był koniec naszej podróży podmorskiej. Co się działo z nami tej nocy, jakim sposobem czółno nasze wydobyło się ze strasznego wiru Melstroma, jak ja, Ned i Conseil wyszliśmy cało z tej otchłani, nie umiem opowiedzieć. Gdym przyszedł do zmysłów, leżałem w chacie rybaka na jednej z wysp Loffoden; moi dwaj towarzysze cali i zdrowi byli przy mnie i trzymali mi ręce. Uściskaliśmy się serdecznie.
Nie było co myśleć o natychmiastowym powrocie do Francyi, bo komunikacye między północnemi stro-