Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzo silnem niekiedy. Wrzenie wewnątrz góry wstrząsało jej zwierzchnia skorupę. Odgłosy z głębi niesione bystremi prądami wody, z majestatyczną odbrzmiewały pełnością. Księżyc ukazał się za chwilę, a promienie jego przenikając masę wód, rzucały blade światło na ląd zatopiony. Nieopisany widok! Kapitan powstał, spojrzał raz jeszcze na niezmierzoną równinę, i dał mi znak ręka bym szedł za nim.
Szybko zstąpiliśmy z góry. Przeszedłszy las kamienny, zobaczyliśmy znów światło Nautilusa, błyszczące w oddaleniu jak gwiazda. Na nie prosto kapitan skierował swe skroki, i przybyliśmy na pokład w chwili, gdy pierwsze barwy jutrzenki zabieliły powierzchnię oceanu.



XXXIII.

Kopalnie węgla podmorskie.


Bardzo późno obudziłem się nazajutrz dnia 20-go lutego; strudzony wycieczką nocną, spałem do jedenastej. Ubrałem się prędko, bo mi pilno było wiedzieć w jakim kierunku posuwa się Nautilus. Z narzędzi astronomicznych dostrzegłem że płynie wciąż ku południowi, z szybkością dwudziestu mil na godzinę i w głębokości stu metrów.
Przyszedł Conseil. Opowiedziałem mu o naszej wycieczce nocnej, a że ściany były odsłonięte, mogłem mu jeszcze pokazać część zatopionego lądu. Nautilus szedł nie dalej jak o dziesięć metrów od powierzchni