Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się wznosiła nad siedmset lub ośmset metrów nad płaszczyznę; druga jednak jej strona dwa razy prawie była wyższa. Wzrok mój sięgał daleko i obejmował przestrzeń oświetloną gwałtownemi wypryskami masy rozżarzonej. Ta góra była wulkanem! Na pięćdziesiąt stóp pod szczytem płynęła z krateru rzeka lawy, rozlewającej się kaskadami ognistemi w otaczającym ją wodnym żywiole, a nad wszystkiem wznosiła się ulewa z kamieni i żużli. Wulkan ten zdawał się być niezmierną pochodnia i oświetlał niższą płaszczyznę aż do granic widnokręgu.
Powiadam że krater podmorski wyrzucał lawę, a nie płomienie. Płomieniom bowiem potrzeba tlenu z powietrza, a pod wodą go niema; potoki zaś lawy, mające same w sobie pierwiastki gorzenia, mogą się rozpalić do białej czerwoności, walczyć zwycięzko z otaczającym je płynnym żywiołem i ulatniać się w zetknięciu z nim. Gwałtowne prądy unosiły wywiązujące się gazy; potoki lawy spływały aż do podstawy góry tak zupełnie, jak materye wyrzucane z Wezuwiusza na Torre del Greco.

Istotnie, patrzyłem na miasto zrujnowane, zapadłe w gruzy, zwalone; dachy podruzgotane, świątynie zgniecione, luki i sklepienia rozbite, kolumny powalone na ziemię, a we wszystkiem znać było jedne proporcye architektury toskańskiej. Tam oto pokazywały się resztki olbrzymiego wodociągu; tutaj wzniesienie ze spłaszczonego zamku obronnego, albo jakiego partenonu[1]; owdzie ślady bulwaru jakby otaczającego

  1. Świątynia poświęcona Minerwie dziewicy, najwspanialszy budynek w Atenach, stał w twierdzy ateńskiej, zwanej Aeropolis.
    (P. T.)