Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dów, wówczas podzielałbym twoją niespokojność. Teraz jednak wiemy, że kapitan Nemo nie stroni od mórz okolic ucywilizowanych i jak sądzę, za dni kilka możesz działać z pewnym widokiem powodzenia.
Ned-Land jeszcze bystrzej spojrzał mi w oczy i nakoniec otworzył usta:
— Zrobi się to dziś wieczorem — rzekł.
Wyprostowałem się nagle. Przyznaję iż mało byłem przygotowany do tej wiadomości. Chciałem odpowiedzieć Kanadyjczykowi, lecz słów mi zabrakło.
— Umówiliśmy się czekać, na przyjazną sposobność — dodał Ned-Land. Tę sposobność trzymam w ręku. Dziś wieczorem będziemy tylko o parę mil od brzegów hiszpańskich. Noc jest ciemna. Wiatr wieje od morza. Mam twoje słowo, panie Aronnax i polegam na niem.
Gdy i teraz jeszcze milczałem, Kanadyjczyk wstał i rzekł zbliżając się do mnie.
— Dziś w wieczór o dziewiątej. Uwiadomiłem już Conseila. O tej porze kapitan będzie zamknięty w swoim pokoju i prawdopodobnie już w łóżku. Conseil i ja wejdziemy na schody środkowe; pan zaś, panie Aronnax, pozostaniesz w bibliotece o dwa kroki od nas, i czekać będziesz na sygnał. Wiosła, maszt i żagle są w łodzi. Udało mi się złożyć tam już trochę zapasów żywności. Postarałem się także o klucz angielski do odkręcania śrub, które łączą łódź z pudłem Nautilusa. Tak więc wszystko jest gotowe. Do wieczora, panie Aronax.
— Morze jest niespokojne — zarzuciłem.
— Prawda — odpowiedział Kanadyjczyk — trzeba