Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Panie Aronnax — odpowiedział Kanadyjczyk — pańskie dowodzenia mają tę zasadniczą wadę, że mówisz pan w czasie przyszłym: będziemy tu! będziemy tam! A ja powiadam w czasie teraźniejszym: jesteśmy tu, i trzeba z tego korzystać.
Loika Ned-Landa przycisnęła mię do kąta, i czułem że będę pobity na tem polu. Nie wiedziałem już co powiedzieć w swojej obronie.
— Panie naturalisto — odezwał się znów Ned — przypuśćmy rzecz niemożliwą, że kapitan Nemo dziś jeszcze ofiaruje panu wolność. Czy ją przyjmiesz?
— Nie wiem — odpowiedziałem.
— A jeżeli doda, że propozycyi którą dziś czyni, już później nie ponowi, czy ją przyjmiesz?
Nic nie odpowiedziałem.
— A co sądzi o tem przyjaciel Conseil? — spytał Ned-Land.
— Przyjaciel Conseil — spokojnie odpowiedział zacny chłopiec — przyjaciel Conseil nie ma nic do powiedzenia. Jest on najzupełniej bezinteresowny w tej sprawie. Jak jego pan, i jego towarzysz Ned, jest on kawalerem. Ani żona, ani dzieci, ani krewni nie czekają go w kraju. Jest w służbie u swojego pana, myśli jak swój pan, mówi jak swój pan i z wielkim żalem oświadcza, że na jego głos liczyć nie trzeba, żeby sobie zapewnić większość. Dwie tylko osoby stoją przeciw sobie: jego pan z jednej, a Ned-Land z drugiej strony. To powiedziawszy, przyjaciel Conseil poprzestaje na słuchaniu, i gotów jest notować argumenty za i przeciw.
Mimowolnie uśmiechnąłem się, widząc że Conseil tak najzupełniej niweczył swoją osobistość. Kana-