Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie — rzekłem do Conseila — to nie syrena, lecz ciekawe zwierzę, którego ledwie kilka okazów pozostało w morzu Czerwonem. To dugung.
— Rzęd syrenowatych, gromada rybokształtnych, podklasa jednomacicznych, dział kręgowych — objaśnił Conseil.
A gdy Conseil tak mówił, to już nie można było nic więcej dodać.
Tymczasem Ned-Land ciągle patrzył, a oczy jego pożądliwie błyszczały na widok tego zwierzęcia. Ręka zdawała się być gotową, do wyrzucenia harpuna. Rzekłbyś iż czeka tylko chwili stosownej, by rzucić się w morze i uderzyć na zwierza w jego żywiole.
— Ah, panie — rzekł do mnie głosem drżącym ze wzruszenia — nigdy w życiu mojem nie zabiłem jeszcze „tego.“
W tym wyrazie był cały oszczepnik.
Kapitan Nemo ukazał się w tej chwili na platformie. I on spostrzegł dugunga, a zrozumiawszy postawę Kanadyjczyka, odezwał się wprost do niego:
— Mości Land, gdybyś teraz trzymał harpun, pewnieby ci palił rękę?
— Bez najmniejszej wątpliwości, panie kapitanie.
— I nie gniewałbyś się, gdybyś mógł na jeden dzień znowu zostać oszczepnikiem, i dołączyć tego morskiego zwierza, do tylu innych, któreś już zabił?
— Wcalebym się nie gniewał.
— To możesz sprobować.
— Dziękuję, panie kapitanie — odpowiedział Ned-Land, któremu oczy zapalały.
— Ale — dodał kapitan — we własnym twoim inte-