Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nieznośna przyjacielu Ned — odpowiedział Conseil — ale kieliszek octu kosztujący półtora miliona franków — zawsze to osobliwość!
— Żałuję, żem nie ożenił się z tą bogatą panią — rzekł Kanadyjczyk, machając ręką dość niebezpiecznie dla swoich sąsiadów.
— Patrzajcie go! Chciałby być mężem Kleopatry! — zawołał Conseil.
— A cóż ty myślisz? Już już miałem się ożenić i nie moja w tem wina, jeśli małżeństwo się rozchwiało, — poważnie odpowiedział Kanadyjczyk. — Kupiłem już naszyjnik perłowy dla Kasi Tender mojej narzeczonej, która zresztą wyszła za drugiego. Owoż ten naszyjnik kosztował tylko półtora dolara, a przecież, niech pan profesor mi wierzy, perły te nie przecisnęłyby się przez przetak o dwudziestu dziurkach.
— Poczciwy mój Ned — odpowiedziałem śmiejąc się — były to perły sztuczne, kulki szklanne napełnione wewnątrz płynem wschodnim.
— Ba! — odrzekł Kanadyjczyk — ten płyn wschodni musi drogo kosztować!
— Wcale nie. Jest to po prostu srebrzysta masa łuski płotkowej, zebrana z wody i przechowana w amoniaku. Nie ma ona żadnej wartości.
— Rozumiem! Dlatego zapewne Kasia Tender poszła za innego — filozoficznie odpowiedział kmotr Ned-Land.
— Wracając jednak do wysokiej wartości pereł — odezwałem się znowu — wątpię czy kiedykolwiek jaki monarcha posiadał szacowniejszą od tej, którą ma kapitan Nemo.