Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na głowie, niby włosy wężów pneumatycznych. Nautilus mimo swej szybkości płynął przez kilka godzin w pośród tej massy zwierzątek, a sieci jego nałowiły ich niezmierne mnóstwo; znalazłem tam między innemi dziewięć gatunków, które według klasyfikacyi d’Orbigny’ego miały się znajdować w oceanie Spokojnym.
Tak więc w czasie tej podróży morze darzyło nas rozrzutnie i bez ustanku najpiękniejszemi swemi widokami. Zmieniało dekoracye i układ sceniczny dla dostarczenia przyjemności naszym oczom, dając nam możność nietylko uwielbiania dzieł Stwórcy w łonie płynnego żywiołu, ale zbadania najstraszniejszych tajemnic oceanu.
W dniu 11-ym grundnia, zajęty bylem czytaniem w wielkim salonie. Ned-Land i Conseil przypatrywali się oświetlonym falom przez otwory w ścianach. Nautilus stał nieporuszony. Zbiorniki miał napełnione, statek więc pływał w głębokości tysiąca metrów, a zatem w okolicach oceanu, w których czasem tylko większe ryby ukazywały się.
Czytałem w tej chwili śliczną książkę Jana Mace, „Służebnicy żołądka,“ i zachwycałem się nad jej dowcipnym sensem moralnym, kiedy Conseil przerwał mi czytanie.
— Czy nie zechce pan przyjść na chwilę — rzekł do mnie dziwnym głosem.
— Cóż takiego Conseil.
— Niech pan patrzy.
Wstałem, usiadłem koło szyby i spojrzałem. W falach światła elektrycznego spostrzegłem w łonie wód zawieszona wielką, czarniawa i nieporuszoną masę. Przyjrzałem się jej uważnie, pragnąc rozpoznać naturę