Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakie za sobą w tył wyrzuca lokomotywa pociągu pospiesznego. Nagle od ciemnych krańców widnokręgu, do których doszedł, potwór zawrócił się znowu ku fregacie z przerażającą szybkością, i w odległości dwudziestu może stóp od niej zatrzymał się, przygasił nagle swój blask, nie zanurzając się jednak w wodzie, bu światło nie ulegało stopniowemu zmniejszaniu się, tylko nagle znikło. Potem ukazał się z drugiej struny okrętu, lecz niewiadomo jakim sposobem? czy opłynął go, czy też przesunął się pod jego spodem. Niebezpieczeństwo zetknięcia się z nim, groziło nam klęską.
Dziwiły mnie obroty fregaty. Uciekała, zamiast nacierać. Powinna była ścigać, a tymczasem sama była ściganą; zrobiłem tę uwagę kapitanowi. Na twarzy jego spokojnej zwykle, czytałem nieopisane zdziwienie.
— Panie Aronnax — odpowiedział mi — nie wiem z jaka straszną istotą, mam do czynienia, i nie chcę nierozważnie narażać mojej fregaty wśród takiej ciemności. Zresztą, jakże zaczepiać, gdy nie wiemy kogo? jakże się bronić przeciw niemu? Poczekajmy do dnia, a wtedy role się odmienią.
— Ale już teraz nie wątpisz kapitanie o istnieniu zwierzęcia? — zapytałem.
— Nie, panie; jest to oczywiście narwal olbrzymi, ale zarazem elektryczny.
— Może być — dodałem — że nie można się do niego zbliżać, tak samo jak do węgorza elektrycznego lub do drętwika (Raja elektryczna).
— W rzeczy samej — odrzekł kapitan — i jeśli posiada on w sobie jeszcze siłę piorunującą, to jest bez zaprzeczenia najstraszniejszem zwierzęciem, jakie wy-