Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o jakieś fizyczne zjawisko, i napróżnoby czas tracił ten, ktoby tych ludzi chciał przekonać. Gdzieżby też łatwowierność znalazła szersze pole do domysłów, niż na dnie tych głębokIch przepaści?
Otóż i kopalnie Aberfoyle eksploatowane oddawna w krainach legend, bardzo łatwo się nadawały do wszystkich zjawisk nadprzyrodzonych.
Obficie się też owe legendy roiły. Trzeba dodać, że niektóre zjawiska niewytłómaczone dotąd, dodawały nowego pokarmu łatwowierności ogólnej.
W pierwszym rzędzie zabobonnych górników ze sztolni Dochart stał także Jakób Ryan, towarzysz i przyjaciel Henryka. Był to może największy zwolennik wszystkiego, co nadprzyrodzone. Wszystkie te historje fantastyczne przemienił w piosenki, które mu zapewniały powodzenie wielkie podczas zimowych wieczornic.
Nietylko Jakób Ryan, lecz i towarzysze jego twierdzili niemniej głośno, że kopalnie Aberfoyle były zamieszkałe przez duchy, które dosyć często przypominały swoje istnienie, jak to miewało miejsce w górach. Czyż może być lepsza widownia od tych ciemnych i głębokich kopalni? czyż gdziekolwiek indziej genjusze, ogniki, djabliki i inni akterowie tych fantastycznych