Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Górnicy z Alloa szczęśliwsi są od naszych, panie Starr!
— Niezawodnie Henryku — odparł inżynier.
— Szkoda doprawdy, że cała kula ziemska nie składa się z samych pokładów węgla! Wystarczyłoby go na kilka milionów lat!
— Zapewne, ale trzeba przyznać, że natura była przewidującą, gdy tworzyła naszą planetę i gdy ją lepiła z gliny, wapna, granitu, których to materjałów ogień spalić nie może.
— Czy chcesz pan powiedzieć, panie Starr, że ludzie byliby sami spalili w końcu swoją ziemię?
— Tak! I to w całości, zapewniam cię rzekł inżynier. Ziemia byłaby spłonęła do ostatniego kawałka w piecach lokomotyw, lokomobil, parowców, fabrykach gazu i z pewnością w taki sposób nastąpiłby pewnego dnia koniec świata!
— Niema się czego obawiać panie Starr, Ale także i kopalnie wyczerpią się prędzej niż to statystyki przypuszczają!
— Tak, przyjdzie do tego Henryku, a podług mnie Anglja źle robi, zamieniając swój węgiel na złoto innych narodów.
— Rzeczywiście — odrzekł Henryk.
— Wiem dobrze — mówił dalej inżynier — że ani hydraulika ani elektryczność nie wypowiedzia-