Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spuszczania się do kopalni przez szyb Yarow, jedyny, który się łączył ze sztolnią Dochart, a raczej z jej dolnemi galerjami, od czasu ustania robót w tej stronie.
Na zewnątrz budynki chroniące niegdyś roboty „dzienne” wskazywały jeszcze miejsce zkąd się spuszczały szyby wyżej wymienionej sztolni, dziś już zupełnie opuszczonej tak samo, jak innych galerji i chodników, których całość tworzyła kopalnie Aberfoyle.
Smutny to był dzień, gdy po raz ostatni górnicy opuścili kopalnię, w której tyle lat przeżyli.
Inżynier James Starr zwołał kilka tysięcy pracowników, którzy tworzyli czynną i odważną ludność kopalni. Górnicy wszelkiego rodzaju, nadzorcy czyli nadsztygarzy, sztygarzy, kowale, cieśle, wszyscy wraz z kobietami, dziećmi i starcami, pracownicy wewnętrzni i zewnętrzni, zgromadzili się na olbrzymiem podwórzu sztolni Dochart, zapełnionem dawniej wydobywanym węglem kopalni.
Poczciwi ci ludzie, których potrzeby życia miały nie zadługo po świecie rozproszyć, rozpamiętywali milcząc szereg lat, który tu spędzili w starej Aberfoyle, gdzie z ojca na syna przechodziły ich zajęcia, i porzucając je na zawsze czekali ostatniego pożegnania inżyniera.