Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozproszyła, można było widzieć rzekę aż do krańców lewego brzegu.
Kanonierki milczały, widocznie bowiem Jacksonville zrzekało się już oporu.
W tej chwili kilka czółen przybywszy do bulwarku, wysadziło na ląd oddział, uzbrojony w karabiny, rewolwery i siekiery.
Naraz dał się słyszeć krzyk pomiędzy marynarzami, którymi dowodził oficer.
Człowiek, który wydał ten krzyk, rzucił się ku Alicyi.
— Mars!.. Mars!., rzekła Miss, zdumiona widokiem męża Zermy, o którym mniemano, że utonął w nurtach Saint-Johnu.
— Pan Gilbert?.. Pan Gilbert?.. odpowiedział Mars. Gdzie on jest?
— Uwięziony, razem z p. Burbankiem!..
— Marsie ocal go... ocal go i, ocal także jego ojca!..
— Do więzienia! wykrzyknął Mars, obracając się do swych towarzyszów i pociągnął ich za sobą.
Wszyscy zaczęli biedz, żeby niedopuścić ostatniej zbrodni, nakazanej przez Texara. P. Harvey i Miss Alicya pobiegli w ślad za nimi.
A więc Mars, rzuciwszy się do rzeki, nie zginął w wirach zapory? Tak! i przez ostrożność, odważny metys nie dał znać do Castle-House, że jest zdrów i cały. Chroniąc się tam, naraziłby na niebezpieczeństwo, a musiał być wolnym dla spełnienia