Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 80 —

Czuwali, jak zwykle, na zmianę, a sen przerwało im tylko kilka razy ryczenie bawołów i nosorożców. Nie obawiali się usłyszeć ryku lwa w tym nocnym koncercie, gdyż zwierzęta te nie mieszkają w lasach Afryki środkowej. Przebywają one w południowej stronie Kongo i w północnym Sudanie, to jest w okolicach Sahary. Zbyt gęsty las nie odpowiada kapryśnemu charakterowi niepodległemu usposobieniu króla zwierząt. Potrzebuje on większej przestrzeni, płaszczyzny zalanej promieniami słońca, po której mógłby biegać i gonić swobodnie.
Nie słychać było również chrząkania hipopotama, które sprawiłoby poniekąd pewną przyjemność naszym podróżnym, gdyż obecność tych wielkich ziemnowodnych zwierząt oznajmiałaby blizkość wody.
Nazajutrz czas był pochmurny, kiedy podróżni nasi wyruszali w dalszą drogę.
Maks zabił antylopę wielkości osła. Był to gatunek znany, pośredni pomiędzy osłem a koniem; barwa szerści tej antylopy była szara, z czarną pręgą na grzbiecie, ogon długi, zakończony kiścią czarnych włosów, rogi długości metra, kończą się ładnie i przy obsadzie mają po kilkanaście obrączek.
Nawet lew nie łatwo zwycięża to stworzenie; dziś trafny strzał Maksa powalił je na ziemię.
Jan, Maks i Kamis mieli zapewnione pożywienie na dni kilka. Kamis zdarł skórę i poćwiartował antylopę, co zajęło z godzinę czasu,