Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —

mi Nilu a Kongo. Ono to dla zaspokojenia swych instynktów ludożerczych poświęca własne dzieci. Misjonarze wydzierają barbarzyńcom te biedne istotki przemocą lub okupem i wychowują je w wierze chrześcijańskiej, w zakładach pobudowanych wzdłuż rzeki Siramba. Schroniska te nie utrzymałyby się z pewnością, gdyby nie były wspierane zasiłkami pieniężnemi ze strony państw europejskich, a nadewszystko Francji.
Dla ściślości opowiadania musimy dodać, że w Ubangi dzieci krajowców uważane są za monetę, która ma obieg w kraju w handlu zamiennym. Płacą oni dziećmi za rozmaite przedmioty, których handlarze im dostarczają.
Najbogatszym zatym krajowcem jest ten, który ma najwięcej dzieci.
Ale chociaż Portugalczyk Urdaks nie zapuszczał się na te przestrzenie w interesach handlowych i nie stykał się zblizka z pokoleniami zamieszkującemi wybrzeża Ubangi, i choć nie miał innego celu nad zaopatrzenie się w jak największą ilość kości słoniowej, znał jednak dzikie ludy, zamieszkujące Kongo Nieraz, spotykając się z niemi, musiał używać broni palnej w obronie własnej. Obecna wyprawa mogła się zaliczać do szczęśliwych i korzystnych, gdyż nie wydarła ani jednej ofiary z pośród osób należących do karawany.
Mijając wioskę w pobliżu źródeł rzeki Bahar-El-Abiad, Jan Cort i Maks Huber ocalili od okropnej śmierci małe dziecko, wykupując je