Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 113 —

wtedy, gdy czuwałem w nocy. Wyraz ten wypowiedziany był głosem skrarżącym i płaczliwym.
— To dziwna rzecz, to bardzo dziwna — mówił Huber.
— Wszakże ty zawsze pragniesz rzeczy nadzwyczajnych — wtrącił Cort.
Kamis słuchał tego opowiadania, ale odkrycia doktora Johansena niewiele go obchodziły. Więcej go zajmowało to, że doktór pozostawił prom, który można było jeszcze użyć, jakoteż trochę przedmiotów w chacie. Co się stało z doktorem i jego wiernym służącym, Kamis nie uznawał za stosowne troszczyć się o to; tym mniej przeto pochwaliłby myśl odszukania śladów doktora w wielkim lesie Ubangi i byłby odradzał i odciągał od tego postanowienia Maksa i Jana.
Zresztą gdzieżby oni szukali doktora Johansena? Gdyby w notatkach uczonego była jakakolwiek wskazówka, może Cort uważałby za swój obowiązek iść go szukać, a Huber mniemałby, że Opatrzność wybrała ich za narzędzie ocalenia dla zaginionego. Ale z urywanysh zdań notatnika niewiele można było wywnioskować.
Jan Cort rzekł:
— W notatkach mamy dowód, że doktór przebywał tu dni trzynaście.
— I nie wiadomo, co się z nim stało — dodał Kamis.
— Mniejsza o to — odezwał się Huber — nie jestem ciekawy...